9.07.2013

Rozdział 3: Zabawa w podchody.

    - Katsu! - krzyknął blondwłosy shinobi. Wyjście z jaskini przed którą stał ze swoim towarzyszem, sporo od niego niższym, lecz ubranym w taki sam płaszcz, zostało zupełnie zasypane przez spadające głazy. Teraz nikt już na pewno z niego nie skorzysta. Nigdy.
    - I co Sasori no Danna? Zadowolony z mojej pięknej sztuki? 
   - Przynajmniej raz na coś się przydała - zakpił. - Musimy szybko wracać - zaczął, nie mając ochoty wysłuchiwać jego monologu, do którego tamten już się szykował. - Miało nam to zająć 4 dni, a my straciliśmy już tydzień...
    - No tak, a ty nienawidzisz czekać i kazać czekać innym. Wiem, wiem...
    - Nie przerywaj jak mówię! - odezwał się do niego gniewnie, jakby karcił niesfornego ucznia. - Tak w ogóle, nie podoba mi się to. To nie była pułapka, chociaż na to wyglądało. Raczej ktoś nas uprzedził.
    - Mówisz o tym, że ktoś zabił ich przed nami? - upewniał się. - Pff...-prychnął. - Zdarza się. Nie pierwszy raz i nie ostatni. W końcu pewnie mieli też masę innych wrogów, un.
    - Deidara, matole, przecież nie o tym mówię! - ten chłopak jak zawsze wyprowadzał go z równowagi swoją głupotą. - To, że ich ktoś zabił, jest mało istotne. Ważniejsze, kto to zrobił i po co zostawił tę wiadomość? I czy ona na pewno kierowana jest do nas, czy może była adresowana do kogoś innego, a my zobaczyliśmy ją pierwsi tylko przez czysty przypadek.
    - Masz rację, un - zgodził się z nim, co zdarzało się rzadko. - Najlepiej będzie, jak powiemy o tym Liderowi. On chyba powinien wiedzieć o co chodzi jeśli ktoś ma coś do nas?
    - Tak zrobimy. Nie mamy innego wyjścia.

    Z nieskrywaną przyjemnością wspiął się po drewnianej drabince i wyszedł, z wilgotnych i ciemnych podziemi, podnosząc klapę od zewnętrznej strony pokrytą liśćmi. Gdy dotarły do niego promienie popołudniowego słońca, przeciągnął  się niczym kot i rozprostował kości. Znajdował się teraz gdzieś poza wioską. Zewsząd otaczał go las, choć ten nie należał do zbyt gęstych. Plusem tego było jednak to, że nikt go nie zauważył, co sprawdził jeszcze dodatkowo rozglądając się wokół. Miał nadzieję na chwilę spokoju.
    Może Manabu na co dzień nie należał do uczciwych osób - w końcu był złodziejem. Fach jak każdy inny, lecz zazwyczaj wyjątkowo kształtujący charakter. Wszyscy złodzieje jakich spotkał do tej pory byli takimi samymi przebiegłymi bestiami. Choć, gdyby się nad tym lepiej zastanowić, Manabu od początku wydawał mu się jakimś niezbyt udanym przypadkiem. Ale nawet pomimo tego, pewnie tak jak inni, nie zawsze mówił prawdę, lecz tym razem zdarzyło mu się być nadzwyczaj szczerym. Po wyjściu z pomieszczenia, któremu już na stałe nadał miano "składzika", rzeczywiście znalazł się w podziemiach. Może nie były tak wielkie jak te w ich kryjówce, jednak wydawały się być wyjątkowo kręte. Jednak za gorsze od tego, że sporo czasu zajęło mu błąkanie się po wąskich tunelach, uznał okropny i mdły zapach rozkładających się szczątków. Hidan sądził, że nie były to szczątki ludzkie, a raczej należące do jakiegoś zwierzęcia. Nie zmieniało to jednak faktu, że od tego odoru aż go mdliło i z co chwilę, gdy tylko miał wolną rękę, potykał ją sobie pod nos, by nie czuć tego. Tym bardziej ucieszył się, gdy mógł wreszcie odetchnąć prawdziwie świeżym leśnym powietrzem.
    Manabu nie mylił się również co do liczby swoich towarzyszy. Było ich dokładnie dwudziestu. Nie mniej, nie więcej. Hidan musiał jednak przyznać, że jak na złodziei okazali się wyjątkowo odważni. Nie dość, że nawet, kiedy wiedzieli, że zginą, nie uciekali w popłochu, to jeszcze bronili się bardzo zaciekle pomimo, że tylko trzech znało jakiekolwiek techniki. Stwierdził, że należy im się szacunek, szczególnie dlatego, że w porównaniu do swojego przywódcy, byli ciekawszą ofiarą dla Jashina.
    Przeszedł parę kroków i usiadł na najbliższym, większym kamieniu pod jednym z drzew. Miał już ze sobą wszystkie rzeczy, które miał przy sobie wyruszając z organizacji. Odzyskał je, znajdując w kieszeni, martwego już wtedy, mężczyzny klucz. Pasował idealnie do krat, a raczej drzwi z prętów, do których wcześniej był tak mało profesjonalnie przywiązany. To tam właśnie odnalazł cały swój ekwipunek, zauważając z zadowoleniem, że niczego w nim nie brakuje. Nawet pieniądze, które myślał, że ci złodzieje "przygarną" sobie z radością, pozostały przez nich nietknięte. To także wprawiało go w lepszy humor. Wiedział, że dzięki temu będzie mógł spokojnie zjeść i znaleźć jakieś miejsce do spania.
    Założył płaszcz, lecz nie zapiął go. Lekkim ruchem dłoni zaczesał do tyłu swoje siwe włosy, na zakończenie drapiąc się odruchowo po karku.
    "Coś jest jednak w tym co mówił Kakuzu. Niby pieniądze szczęścia nie dają, ale bez nich życie jest cholernie upierdliwe" przeszło mu przez myśl, gdy jeszcze raz sprawdzał stan swoich finansów. "Ale i tak dobrze, że go tu nie ma" cieszył się, co spowodowało, że na jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
    - No nic. Nie ma wyjścia, trzeba lecieć dalej - mruknął, spoglądając w głąb lasu. Zmrużył oczy. Gdy się lepiej przyjrzał, zobaczył, że niedaleko biegnie jakaś ścieżka.
    - Gdzie to było? - zastanawiał się, grzebiąc w kieszeniach. - O, mam cię! - zawołał triumfalnie, uśmiechając się, gdy wyciągnął z jednej niedużą kartkę. - Co to ja miałem zrobić? A tak, tak, tak... - mówił do siebie, wertując linijka po linijce zapisany na papierze tekst.
    - Masano- przeczytał na głos imię osoby, która miała niebawem stać się jego ofiarą. - Strasznie pedalskie imię - prychnął z pogardą, mnąc w tym samym momencie kartkę w kulkę i wsuwając z powrotem do kieszeni. - Trudno. Jak trzeba to trzeba.
    Wstał i zaraz otrzepał płaszcz z kurzu. Zebrał wszystkie  rzeczy z ziemi i gdy tak stał, zaczął się zastanawiać, gdzie tak w ogóle ma iść. Nie miał pojęcia, w jakim kierunku powinien pójść. Całe to porwanie zburzyło jego wcześniejszą koncepcję, a informacje zawarte na kartce, którą dał mu Lider, na niewiele się zdawały. Według nich, obóz złodziei, tym razem już tych właściwych, znajdował się w pobliżu wioski. Nie wskazywały więc na żadne konkretne miejsce, a jak wiadomo, "w pobliżu" to pojęcie względne.
    - Pięknie, po prostu kurwa, pięknie - zaczął się denerwować, jednak ruszył przed siebie.
    Szedł, patrząc to w lewo, to w prawo, wypatrując czegokolwiek, co mogłoby mu pomóc. Postanowił, że pójdzie, a nie pobiegnie, gdyż mógłby wtedy pominąć coś istotnego. Jakoś nie sądził, by mógł mieć tyle szczęścia, by obóz wyrósł sobie tak po prostu przed nim, ale warto było próbować. Z braku lepszego pomysłu postanowił przeszukać najpierw las, a przynajmniej rozejrzeć się trochę wokół. Jeśli nic nie znajdzie, wtedy wróci do wioski i porozmawia z mieszkańcami. Popyta, przyciśnie kogoś trochę, coś zawsze z nich wydobędzie...
   Podczas, gdy już jakiś czas temu minął wcześniej obserwowaną ścieżkę, zagłębiał się coraz bardziej w do tej pory dość rzadki las. Tutaj drzewa wydawały się dużo starsze i rosły zdecydowanie gęściej. Z każdym krokiem dookoła robiło się znacznie ciemniej. Potęgował to fakt, że słońce też powoli zbliżało się do granic horyzontu.
    Kiedy już zaczął się denerwować, bo co rusz potykał się o wystające korzenie lub wpadał w pajęczyny pomiędzy drzewami, usłyszał coś, co sprawiło, że zatrzymał się, by lepiej się temu przysłuchać. Zaprzestał nawet przeklinać pod nosem, choć był w trakcie całkiem zgrabnej wiązanki.
    - Słyszałeś coś? - mówił głos. Musiał znajdować się kilka metrów od niego. Nie mógł jednak zobaczyć do kogo należy, bo przeszkadzały mu w tym gęste, kolczaste krzaki. Z drugiej strony, ten ktoś nie mógł zobaczyć również jego.
    - Nie - odpowiedział ktoś inny po krótkiej pauzie, podczas której najwidoczniej przysłuchiwał się w poszukiwaniu jakichś obcych, podejrzanych dźwięków. - Pewnie to zając. Albo coś ci się przesłyszało. Tutaj o to nie trudno. Słyszałem, że był takie jeden, najpierw chodził sam po tym lesie, potem zaczął słyszeć głosy, a potem już zupełnie zbzikował! Nawet zaczął wymyślać sobie, że widzi jakieś zmutowane stwory! Wariat... - zaczął się śmiać, druga osoba poszła w jego ślady.
    Zakradł się, najciszej jak potrafił, do miejsca, skąd głosy pochodziły. Stąpając delikatnie po miękkim mchu, udało mu się niezauważenie przejść obok krzaków i schować się za szerokim pniem drzewa. Stąd mógł już dostrzec dwójkę ludzi, którą słyszał wcześniej. Nie zauważyli go i powoli oddalali się od niego. Postanowił ich śledzić i podsłuchać o czym jeszcze będą mówić. Wyglądali mu na podejrzanych typów, a przecież takich właśnie szukał.
    - ...do domu. Nie było sensu zostawać dłużej. - Hidanowi udało się zbliżyć tak, że słyszał ich słowa. Ostrożnie kontynuował swoje podchody.
    - A co ostatnio się stało? Podobno Iku był wściekły.
    - A, tam. Nic takiego. Po prostu Okiayu i jego ludzie coś spieprzyli. Nakryli ich i zrobiło się nieciekawie.
    - Można się było po nich tego spodziewać. Idioci, nigdy nic dobrze nie zrobią. To co? Była jakaś zadyma, czy coś? - dopytywał się.
    - Nieee - machnął ręką - uciekli zanim strażnicy zdążyli ich złapać. Szkoda, że nie słyszałeś jak Okiayu chwalił się, że udało mu się zwiać przed jakimś gościem z shurikenami. Nie pamiętam, o co mu tam wtedy chodziło dokładnie, ale...
    - O, a zabrali coś? - przerwał mu.
    - Nie. Nic. I właśnie o to tak się Iku wkurzał. Podobno mogliśmy na tym nieźle zarobić, a tu nie ma!
    - To pewnie wywali go teraz?
    - Jak dla mnie to powinien wywalić go na zbity pysk! - rozjuszył się. Ale wiesz, jak to jest z Iku. Że niby wierzy w ludzi, że da mu jeszcze jedną szansę...Pieprzenie!
    - Ta - zgodził się drugi. Wyjął papierosy z kieszeni. - Zapalimy?
    - O! Pewnie!
    Zatrzymali się. Hidan również to zrobił. Jeden z nich poczęstował drugiego papierosem. Teraz palili je, stojąc parę kroków od niego. Siwowłosy znowu ukrył się za jakimś pniem, których było wokół pod dostatkiem.
    - Lepiej, żeby nas nie zobaczyli. Z tym zakazem palenia w obozie to przesada. Niby na co komu on?
    Hidan w tym momencie poczuł, że dobrze zrobił, śledząc ich. Wiedział, że na pewno mu się przydadzą. Skoro mówili o obozie, to na pewno mieli na myśli obóz tych złodziei. A oni pewnie byli jednymi z nich. To istny strzał w dziesiątkę! Wystarczy, że poczeka, a oni sami doprowadzą go do obozu. Pójdzie za nimi, tak, żeby go nie zauważyli, a oni nieświadomi niczego sprowadzą na siebie śmierć. Tylko najpierw ich o wszystko wypyta. Potem spróbuje poszukać tego gościa i zlikwiduje go. A jak nie, to najwyżej zrobi tam rozróbę, a potem poszuka jego ciała.
    "Tylko w sumie nie wiem, jak wygląda" uświadomił sobie. To mogło w jakiś sposób stanowić lukę w jego doskonałym planie.
    Na razie postanowił obserwować ich dalej.
    - Daj spokój, to głupota jest, a nie! Wymyśla sobie coś i myśli, że jest panem i władcą!
    - Masz rację. Chyba wszystkich już denerwuje.
    - Rządzi się, jakby był królem. A jeszcze niedawno był zwykłym chłopcem do bicia, albo czegoś więcej...
    - W sumie to nie spodziewałem się, że może zabić Ikedę. Tamten niby trochę przesadzał, powinien się opanować przy gnojku. No bo nie powiem, żeby podobało mi się, że takie rzeczy z nim robił. Ale żeby taki chłystek, w tak młodym wieku zatłukł kogoś. To też nie normalne.
    - Też mnie to zdziwiło, nigdy wcześniej nikt u nas nikogo nie zabił. Ale pewnie dlatego wszyscy się teraz go boją. Jednak morderca to nie to samo co szanujący się złodziej.
    - Co prawda, to prawda.
    Milczeli przez chwilę, dając sobie czas na mocniejsze zaciągnięcie się.
   - A słyszałeś, że podobno w wiosce też kogoś zamordowali?
   - Kogo?
   - Podobno tego starego zielarza, co to te wywary na wszystko robił.
   - Tak? A wiadomo kto to zrobił?
   - Jeszcze nie. Ale podobno to nie taka prosta sprawa, bo od razu go zabrali i nawet nie pozwolili przygotować rodzinie ciała do pogrzebu. Niby cały czas coś tam sprawdzają, jakieś śledztwo jest.
   - Coś takiego! Żeby już nawet rodzinie nie dali pochować spokojnie zmarłego. - Po tym jak to powiedział, rzucił peta na ziemię i zaczął przydeptywać go butem.
   - Nic nie poradzisz. - Mężczyzna zrobił to samo co tamten. - Oni zawsze wiedzą lepiej, co dla człowieka dobre. Stare pryki, nie przejmują się niczym, tylko swoimi tyłkami. i wszystkimi by chcieli rządzić. - Przysypał peta piachem. Spojrzał na swojego towarzysza. - Ukrywamy się jak jakieś dzieciaki.
   - Haha! Dobra,  Masano. Idziemy, bo znowu nam się dostanie za spóźnienie. - Mężczyźni poszli dalej, podejmując jakiś nowy, interesujący temat.
    "Zaraz. Masano?" zamyślił się Hidan, pozostając cały czas w swojej kryjówce za pniem. "Dziwne, ale chyba myliłem się. Na pedała nie wygląda".
    - O kurwa, ale mam szczęście! Dzięki ci Jashinie! - ucieszył się, uświadamiając sobie, że jego cel sam do niego przyszedł. No, prawie sam.
    Chwycił za amulet wiszący na jego szyi. Na parę chwil spoważniał i zagłębił się w modlitwę do swego boga. Gdy skończył, jego oczy błyszczały już w przypływie ekscytacji.
    Wyskoczył zza pnia i ruszył biegiem za dwójką mężczyzn. Dogonił ich w mgnieniu oka. Nawet nie zauważyli, kiedy stanął przed nimi ze swoją bronią, już przyszykowaną do ataku. Przez moment byli jak wryci i nie wiedzieli co się dzieje. Na ich twarzach malowało się zupełne zaskoczenie. Równie dobrze, zamiast niego, mogła by teraz stać przed nimi baba-jaga. Na jej widok ich oczy przybrałyby pewnie taką samą wielkość.
    Hidan jednak nie spieszył się z wykonaniem swojego zadania.
    - Kim jesteś? - zapytał wreszcie jedenen z nich. Widocznie nie miał pojęcia co się dzieje. Ale czy był aż takim idiotą, by nie uświadomić sobie, że zostali zaatakowani? Hidan nie chciał nawet zgadywać.
    - Akatsuki. Poznaję po płaszczu. - oznajmił drugi z mężczyzn. Tamten spojrzał na niego pytająco.
    - Zgadłeś. Nasz znak rozpoznawczy, jak widać, spisuje się świetnie, chociaż według mnie mogli sobie darować tyle tych chmurek. Ale właśnie dla takich chwil warto go czasem założyć! - zakomunikował Hidan, szczerząc się do niego. Nadal nikt z nich nie ruszył się z miejsca. Siwowłosy i jego cel patrzyli sobie w oczy.
    - Czyli jednak mnie znaleźliście - bardziej stwierdził niż zapytał. - A myślałem, że tutaj będę bezpieczny - silił się na swobodny ton.
   - Akatsuki? Co to? - dopytywał się tamten. - Ej, Masano, o co tu chodzi? Kim on jest?
   - Przyszedłeś mnie zabić, prawda? - Masano zignorował pytanie kolegi i zwrócił się do Hidana. - Wiem, że nie mam nic do gadania, ale nie mógłbyś zostawić jego przy życiu? Przecież nic do niego nie masz, nie jest ci potrzebny. Nie wie nic o was, nie wie nic o tobie. Jemu nic o was nie mówiłem! Nic! Zabij mnie i pozwól mu odejść - próbował się targować. W jego głosie słychać było zdeterminowanie.
   - Ej, Masano...- mężczyzna cały czas patrzył się na niego pytająco.
   - Spokojnie - szeptał do niego - tylko nie uciekaj, bo jak zaczniesz biec to już na pewno będzie po tobie.
   - Pozwolić mu odejść? - odezwał się wreszcie Hidan. - Pozwoliłbym. Może i pozwoliłbym...
   - Proszę! - nie przestawał tamten.
   - ...ale nie mogę - kontynuował siwowłosy. - Niestety. Musisz mnie zrozumieć.
   - Co? Zrozumieć? - Masano wydawał się zupełnie zbity z tropu - Nikt się o tym nie dowie. To ja jestem celem, nikt nie zwróci nawet uwagi...twój szef na pewno się nie zorientuje, więc nic ci nie zrobi. Nic ci nie grozi!...dlatego możesz...
   Hidan słysząc jego słowa, wybuchnął głośnym śmiechem. Gdy się trochę uspokoił, powiedział, do zszokowanych ludzi przed nim, którzy zupełnie nie rozumieli jego reakcji:
    - Wiesz, to było dobre - pochwalił go niespodziewanie. - Dawno się tak nie uśmiałem. Mówisz, że niby mam się nie przejmować moim "szefem"? - Hidan znów wydawał się coraz bardziej rozbawiony.
   - Tak...
   - I to on miałby mi zrobić krzywdę? Miałby się zorientować, że nie zabiłem świadka i ukarać mnie? Myślisz, że on mógłby za to chcieć mnie...zabić? Bo to przecież zaszkodziłoby naszej organizacji, tak?
    - No...
    - Rozbawiłeś mnie, dlatego powiem ci coś - tym razem Hidan uśmiechnął się, lecz był to brzydki, pogardliwy uśmiech. - Po pierwsze, Lider pewnie i wkurzyłby się, ale tak naprawdę, mam to w dupie. I jego też, z resztą. Jakoś nigdy za mną nie przepadał, a ja za nim...
   Masano przyglądał mu się z niedowierzaniem.
   - Po drugie, nawet jeśli i chciałby mi "coś zrobić", to uwierz, mi i tak nic nie grozi. A po trzecie, najważniejsze, nie mogę go puścić, bo nie jest tak jak mówisz. Nie jest tak, że nikt się nie dowie. Tutaj się mylisz.
   - Nie rozumiem.
   - Jashin widzi wszystko i byłby bardzo, baaardzo niezadowolony. Musisz wiedzieć, że Jashin nie zna litości. Dlatego wybacz, ale niestety nie mogę pozwolić mu odejść. To byłby grzech.
    W tym momencie rozmowa była skończona. Zrozumieli to i próbowali uciec, jednak Hidan szybkim, zgrabnym ruchem zanurzył kosę w piersi mężczyzny, którego życie uratować chciał Masano. Mężczyzna nie zdążył nawet zareagować. Ten wytrzeszczył oczy, a jego usta wykrzywiły się w grymasie bólu. Padł na ziemię, nie wydobywszy z siebie żadnego dźwięku. Hidan jednak nie był zajęty oglądaniem konającego złodzieja, bo tuż po tym, gdy zadał mu śmiertelny cios, w mgnieniu oka znalazł się przed Masano i bez zbędnych ceregieli ciął kosą po jego brzuchu. Ten oplótł rękami miejsce zadania rany, ale na nic się to nie zdało. Po chwili zaczął odczuwać największy w swoim życiu i ostatni zarazem ból. Opadł na kolana, cały czas kurczowo zakrywając brzuch rękami. Lecz nie minęło wiele czasu, gdy jego mięśnie rozluźniły się i upadł, uderzając twarzą o ziemię. Był równie martwy jak jego towarzysz. Bo Hidan jakoś nie sądził, by mógłby być bardziej.
    - Szybko poszło - podsumował i odrobinę poważniejąc, rozpoczął na nowo swoje modlitwy do Jashina, który już nie musiał być niezadowolony.
    Po godzinie skończył. Pomyślał, że jednak dobrze się złożyło. Znalazł swoją ofiarę w miarę szybko i nie musiał tracić czasu na szukanie jej w obozie złodziei, co na pewno zajęło by dosyć długo.
    Postanowił, że od razu wróci do siedziby Akatsuki. Liczył na to, że na razie nie dostanie już żadnej misji i będzie mógł załatwić parę spraw. No i oczywiście odpocząć przy okazji.
    Ruszył biegiem, przedzierając się pomiędzy gałęziami.
    - Tylko w którą stronę powinienem pójść... - zastanawiał się.
    Na miejsce dotarł bez żadnych problemów. Nawet, o dziwo, nikogo po drodze nie spotkał. Było bardzo spokojnie.
    "Cisza przed burzą" pomyślał, idąc korytarzem.
    Zapukał. Usłyszał odpowiedź i wszedł do środka. W pomieszczeniu oprócz Lidera znajdował się ktoś jeszcze. Rozmawiali, lecz umilkli, gdy się zbliżył.
    Hidan nie znał mężczyzny, który patrzył na niego zaciekawionym wzrokiem. Wyglądał bardzo młodo, choć na jego policzku znajdowała się krótka, podłużna blizna. Włosy o zielonej barwie były w lekkim nieładzie, lecz nie wydawał się tym przejęty. Ubrany był zwyczajnie, nawet nie jak shinobi. Czarna bluzka z długimi rękawami podwiniętymi do łokci oraz wąskie spodnie podkreślały jego nienaturalnie szczupłą sylwetkę. Siwowłosy nie zauważył, by miał przy sobie jakąś broń, choćby jeden kunai.
    - Hidan, dobrze, że już jesteś. Jak misja? - zapytał Lider. Choć jego ton był taki sam jak zwykle, wydawał się być w dobrym humorze.
    - Wszystko załatwione, bez żadnych problemów - odparł, wyczuwając w tym wszystkim coś podejrzanego. - To ja już pójdę. - Odwrócił się i chciał jak najszybciej wyjść. Miał nadzieję, że nie usłyszy już dzisiaj głosu Peina, lecz mylił się.
   - Bardzo dobrze. Zostań jeszcze na moment. - Hidan posłusznie zatrzymał się i odwrócił w ich stronę.
   - Chciałbym cie o czymś poinformować - kontynuował Lider. Zdecydowanie zapowiadało to coś, co miało się nie spodobać Jashiniście. - Bardzo często wspominałeś o zmianie partnera do misji. Kakuzu też ostatnio zaczął na to nalegać. Przemyślałem to sobie, skoro, jak twierdzicie, aż tak wasza współpraca się nie układała. Dlatego jako że poszerzyłem naszą organizację o kolejnego członka, postanowiłem dokonać zmiany. To jest Shirai - wskazał skinieniem głowy na chłopaka obok - i to z nim będziesz teraz wykonywać większość misji.
   Hidan nie wiedział co powiedzieć. Nie miał nawet pojęcia jak powinien zareagować. Cieszyć się? Wściekać? Krzyczeć? Płakać? Nie, to ostatnie na pewno nie. Z jednej strony ucieszył się, bo Kakuzu od zawsze go denerwował. Ale z drugiej strony zastanawiał się, czy ten cały Shirai nie będzie jeszcze bardziej upierdliwy. Jeśli tak, to jak z nim wytrzyma? W dodatku nie wyglądał na zbyt silnego. Chociaż, przecież w tej przeklętej organizacji nigdy nic nie wiadomo.
    - Hidan - podał rękę nowemu partnerowi. Stwierdził, że taka reakcja będzie najlepsza na ten moment, z resztą, do głowy nie przychodziło mu nic innego. Ku jego zdziwieniu, zielonowłosy odwzajemnił ten gest, również przedstawiając mu się.
    - No, widzę, że chyba jesteś zadowolony, Hidan. Na razie nie mam nowych misji dla ciebie. Jeśli nie masz żadnych pytań, to możesz już odejść.
    Siwowłosemu nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Wyszedł szybko, kierując się do pokoju, który teoretycznie należał do niego.
   - Wiedziałem, że było coś za spokojnie. Wiedziałem! - warknął do siebie, trzaskając drzwiami, które omal nie wyleciały z zawiasów.
    Uspokoił się, kiedy przypomniał sobie, że gdzieś jeszcze miał parę butelek sake.

***
I trzeci rozdział już jest :) Nie wyszedł taki jak chciałam, dlatego jestem trochę zła na siebie. Ale jakoś nie mogłam napisać go inaczej ^^ I w ogóle to miałam go podzielić na 2, ale wtedy głupio wyglądało.
Jedyne z czego się cieszę, to to, że wreszcie napisałam o Shiraiu i w końcu opowiadanie będzie mogło iść w  kierunku, w jakim chciałam xD
O, i chciałabym zachęcić was do komentowania. Przyjmę każdą opinię, szczególnie tę krytyczną, bo chcę, żeby to opowiadanie było coraz lepsze. Bo jak na razie jest jakie jest.
Kolejny rozdział będzie chyba trochę później niż zwykle, bo nie wiem, czy mi czasu starczy. Ostatnio w dziwnych godzinach mnie nachodzi wena (późną nocą ;p)i nie zawsze mam możliwość pisać tak długo jak chcę (bo jednak trzeba iść spać kiedyś) ;p
Chyba zaczynam się uzależniać od emotek...niedobrze...

9 komentarzy:

  1. Bardzo dobrze, że nie podzieliłaś rozdziału na dwie części, bo tak jest świetnie, a gdyby był podzielony mogłoby czegoś brakować.
    Hidan miał sporo szczęścia w czasie swojej misji. To jego skradanie się, sama nie wiem do końca czemu, ale strasznie mi się podobało. Być może dlatego, że wydaje się być typem osoby której zawsze pełno, a tu nagle trzeba się ukrywać. ;D
    Wprowadziłaś nowego bohatera, niestety jak na razie nie mogę o nim za dużo powiedzieć. Zielone włosy nie brzmią zbyt obiecująco, jednak jak sobie weszłam z zakładkę "bohaterowie" to momentalnie zmieniłam zdanie. ;D
    Jak na razie bardzo mnie zaintrygował, ciekawi mnie jego charakter, a najbardziej umiejętności. Tym bardziej, że nie wygląda na shinobi i nie nosi przy sobie broni. Aż się nie mogę doczekac by dowiedzieć się jakież to techniki skrywa jego osoba. Co więcej Hidan jak na razie wydaje się mieć mieszane uczucia, więc zobaczymy jak ich znajomość się potoczy.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i oby ci wena dopisywała, nawet w nocy. ;P
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak myślisz? No to super, bo tak sobie jeszcze potem myślałam nad tym, czy jednak podzielenie go nie byłoby lepsze, ale w takim wypadku już jestem spokojna :)
      Tak, Hidan miał bardzo dużo szczęścia. Ale to tylko chwilowe ^^ Tak naprawdę, to chciałam w swoim opowiadaniu ukazać Hidana z trochę innej strony, niż zazwyczaj się to robi. Oczywiście, staram się zachować jak najwięcej z oryginału, by jednak pozostał "tym" Hidanem, ale próbuję też zmienić go na swój sposób :)
      Co do Shiraia, mam nadzieję, że Ci się spodoba :) W tym rozdziale było tylko wprowadzenie do jego osoby, za to w kolejnym, już będzie go sporo. A jego umiejętności...już to sobie przemyślałam dokładnie i liczę na to, że Ci się spodobają ^^
      Mi zawsze bardzo podobały się zielone włosy u postaci z anime ^^ Z tą bronią to nie do końca tak, że nie nosi. Tak jak wspominałam, wyjaśni się to wkrótce. I zapewniam, że jest on shinob, mimo wszystko...no, powiedzmy ;p
      Dziękuję bardzo za miły komentarz! ;)

      Usuń
  2. Oooo pojawił się nowy bohater co mnie zaskoczyło :)
    Dobrze, że rozdziału nie podzieliłaś. Mógł by być krótszy i nawet może dziwnie zakończony. A tak jest długi i pięknie zakończony, że aż dalej chce sie czytać ! :D Tak myślałam, że nowym bohaterem jest osoba która jest w zakładce Bohaterowie :) Mama nadzieję , że w następny rozdziale będzie napisane więcej o nim :) Jestem ciekawa dalszych losów.

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem prze szczęśliwa, że podoba Ci się zakończenie ^^ Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło. Ostatnio tak sobie myślę, że chyba za długie te rozdziały piszę...ale to w końcu chyba nic złego...
      Postaram się nie zawieść Cię i dam z siebie wszystko, by dalsze losy moich bohaterów były ciekawe :)
      Dziękuję za komentarz! :*

      Usuń
  3. http://narii--to-sasuke.blogspot.com/
    Zapraszam do mnie .

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka ! Przybyła do Ciebie.z.całym mym blaskiem i pedalstwem, heheszki.
    Rozdział.świetny, zakończenie-piękne. Naprawdę.
    Hidanek się.skrada, to było bomba.^^
    Nowy bohater, super. Wiem o nim, że: ma 20 lat, grupę krwi 0, a wioskę Nieznaną.* przeczytała "bohaterowie" i ,Kurwa, myśli, że jest nie wiadomo kim*
    No cóż, nie wiem dlaczego nazekasz, za piszesz za długie. Dla mnie to w sam raz^^
    Pozdrawiam :=

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie niezmiernie cieszę się z zaszczytu jaki mnie spotkał ^^
      Dziękuję za pochwałę :D
      Hidanek jeszcze nie raz będzie robił dziwne rzeczy. Gwarantuję! :)
      O Shiraiu już nie długo będzie się można więcej dowiedzieć, bo teraz mam zamiar wykorzystywać go często (nie, to wcale nie zabrzmiało tak jak miało zabrzmieć ;p). "Myśli, że jest nie wiadomo kim"? ^^ Nieeee, dlaczego?
      W sumie to zawsze jak czytam swoje rozdziały to wydaje mi się, że są nudne, dlatego tak jakoś...Ale chyba masz rację. Nie ma co narzekać.
      Również pozdrawiam! :)

      Usuń
  5. Właśnie przed kilkoma momentami opublikowałam na dzikich rozdział Oo chyba masz jakieś telepatyczne zdolności :P W każdym bądź razie chyba odzyskałam siły na blogi, więc niedługo coś tam trochę przeczytam:) Bo widzę FF Naruto, ale w sumie smutny bo o Aka, a jak powszechnie wiadomo, oni poginęli:( Aleee... Hidan połer i Jashin, do boju ja^^ Obiecuję, że niedługo zawitam tu z opinią, obiecuję, a ja dotrzymuję słowa, nawet jeśli spełniam je dopiero po kilku dobrych momentach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już wypominałam, moje zdolności telepatyczne są cudne i się przydają :) Chociaż, to się chyba bardziej nazywa wyczucie czasu ;p Mam nadzieję, że nie będę musiała tego znowu wykorzystywać...

      Usuń